piątek, 21 lutego 2014

Szesnasty, bo nadzieja to nic w porównaniu z upartością

Moja Brazylia. Moje slumsy, mój bród, smród i ubóstwo. Czy muszę ci mówić, jak ciężko było mi wyrwać się z tego? Nie muszę. Wiesz o tym. Zresztą i tak bym ci nie powiedziała. Czemu ktokolwiek miałby się nade mną użalać?
A przecież tak bardzo pomogła mi twoja mama. Najpierw zatrudniła mnie jako pomoc domową, a potem, gdy urodził się Abner, szepnęła słówko o mnie Marcie. I przez te wszystkie lata gdzieś tam przewijałeś się ty.
A teraz muszę z tego zrezygnować. Żeby zachować jakieś resztki godności nie odchodzę bez słowa wytłumaczenia. Jednak równocześnie nie mówię całej prawdy. Przecież nigdy nie przyznam się, że uciekam. Uciekam przed możliwością spotkania ciebie. Wiem, że zeżre mnie tęsknota, ale co mogę na to poradzić.
Zatrudniam się do pracy w sklepie. Nie jest to może szczyt marzeń, ale przynajmniej spokojnie starcza mi do pierwszego. Nie jest źle. Mam pracę, mieszkanie, mam co jeść, mam się w co ubrać... 
Okej, kogo ja oszukuję. Jest źle. Jest okropnie. Gdyby nie to, że w pracy zamieniam jakieś słowo z klientami, nawet nie miałabym do kogo otworzyć ust. A to jest naprawdę straszne. Chyba najgorsze.
Tyle, że czasem gadam na skejpie z Ludy. Stara się często ze mną kontaktować, ale zdaję sobie sprawę, że też ma swoje zajęcia, dziecko, męża. Dzięki niej wiem mniej więcej, co dzieje się w Londynie, jak tam Paula, czy wszystko w porządku. Zadaję mnóstwo pytań, ale - nigdy nie pytam o ciebie. Staram się zapomnieć, dzień po dniu. Powoli, ale konsekwentnie. Swoją drogą Ludy mi tego nie ułatwia, bo i tak zarzuca mnie gradem informacji o tobie.
Ty dzwoniłeś do mnie już sporo razy. Ale albo nie odbieram, albo szybko cię spławiam. Naprawdę dobrze mi to idzie. I chyba powoli zaczyna do ciebie docierać, że nie szukam kontaktu z tobą.
I tak mija mi dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. Aż wreszcie jest lipiec. Nie wiem jak i kiedy się to stało. Czas zupełnie przeleciał mi między palcami. Praca, jedzenie i sen. Tyle.
A teraz... Teraz wy przyjedziecie... I jak mam się z tobą nie spotkać?
Bo wyleczyłeś się jakoś z tej kontuzji, zapewne przy wydatnej pomocy Emily, i jesteś w kadrze. Słyszałam gdzieś w radiu, że jesteście jednym z faworytów do mistrzostwa. No zapewne. Brazylia zawsze jest.
Na szczęście tego dnia, którego przylatujecie, jestem w pracy. Na mecze się nie wybieram, więc może będzie dobrze. Ale... przecież chciałabym się z wami zobaczyć. Albo chociaż z Ludy - na co zresztą ona mocno naciska. A ja nie mam serca jej odmówić. Umawiam się z nią o takiej porze, kiedy macie trening. Sprytne, no nie?
Wchodzę do kawiarni i widzę, że Ludy już czeka. Obok jej krzesła stoi dziecięcy wózek. A więc jest i Paula.
Cóż mogę powiedzieć o naszym powitaniu? Płacz i śmiech równocześnie. Tak naprawdę to chyba tylko tyle. Potem rozmowa, o wszystkim i o niczym, przerywana zachwytami nad małą Paulą. A potem Ludy przechodzi do rzeczy.
- To kiedy spotkamy się w czwórkę?
- W czwórkę? Słuchaj... To nie jest dobry pomysł.
- Paula, no błagam cię. Wiesz jak chłopaki za tobą tęsknią? A David to już w ogóle. Chodzi jak zbity pies.
- Proszę, nie namawiaj mnie - kręcę głową.
- Paula, no weź. Spróbujcie pogadać - naciska Ludy. - Ja wiem, co ty sobie ubzdurałaś... Ale ja myślę, że to nie jest tak, jak ci się wydaje. Ja sądzę, że Emily to jest tylko koleżanka Davida.
- Ludy, przestań, ok? Nie próbuj zmieniać mojej decyzji, bo zbyt wiele już poświęciłam, żeby teraz wrócić do punktu wyjścia.
- Ale...
- Nie - przerywam jej. - Powiesz chłopakom, że nie mam jak się z nimi spotkać i że dla ciebie ledwo znalazłam chwilę, dobrze? I przeprosisz ich ode mnie.
- Ale przecież...
- Proszę cię.
- Tak? - denerwuje się wreszcie Ludy. - I co - ze mną też tak po prostu weźmiesz i zerwiesz kontakt?
- Ludy, no przecież to nie tak...
- A jak? Kochasz Davida, ale boisz mu się o tym powiedzieć. I dlatego teraz uciekasz od nas wszystkich, chowasz się w jakiejś dziurze i żyjesz gorzej niż zakonnica!
- Nie krzycz, proszę. Tu są ludzie...
- Ale przecież to jest totalnie dziecinne...
- Wiem. Wiem. Naprawdę.
- To dlaczego tak robisz?
- Bo... - próbuję znaleźć właściwe słowa, ale chyba kiepsko mi to wychodzi. - Słuchaj, ja nie chcę cierpieć...
- A teraz co robisz?
- Teraz... - wybucham płaczem. W kawiarni, wśród ludzi, pewnie wzbudzając niemałe zainteresowanie.
Ludy obejmuje mnie ramieniem i uspokaja.
- No już dobrze... Przepraszam. Przepraszam cię. My po prostu strasznie za tobą tęsknimy...
- Ja za wami... też... - szlocham.
- Więc chodź ze mną na mecz. Wszystkie dziewczyny będą... Będzie super - przecież wiesz.
- Nie. Nie. Ludy, ja nie zmienię zdania. Przykro mi - ogarniam się jakoś, szukam chusteczki i powoli przywracam do porządku. - Słuchaj, ja już muszę iść. Serio.
- Jasne... Skoro musisz.
- Przepraszam cię, Ludy. Wszystkich was przepraszam.

I tak mijają mistrzostwa. Odpadacie w półfinale po koszmarnym meczu. Cholera. Tak bardzo chciałabym cię teraz przytulić i pocieszyć, bo wiem, że strasznie cierpisz. Ale nie mogę. Nie mogę.
Nie widzę się z tobą ani razu, choć nie wiem, jakim cudem się to udaje. Sama siebie zadziwiam, że potrafię mieć aż taką siłę woli. Ale jednak. Pewnie powiedziałbyś, że jestem dzielna i pocałował w czubek głowy. Trudno. Nie powiesz i nie pocałujesz.
__________

Wiem, jest uparta. Trudno. Każda moja bohaterka musi być uparta. A niektóre to już wyjątkowo.

7 komentarzy:

  1. Zastanawiam się czy Paula nie rani samej siebie tym, że postępuje w taki sposób tylko po to żeby nie myśleć o Davidzie. W głębi duszy jest mi jej bardzo szkoda, bo trudno sobie wyobrazić co ona musi przeżywać, chociaż myślę, że powinna spotkać się z Brazylijczykiem, choć chwilę porozmawiać, przecież nie może go tak cały czas unikać.
    Rozdział jest cudowny, ale to już chyba wiesz, bo każdy jest wyjątkowy ♥
    Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejną część :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ah, aż sie chce powiedzieć "Paula Ty uparciuchu!!", jednak w jakimś sensie to ja ją nawet rozumiem. spotkanie z Ludy przyniosło nie tylko radość, ale i troche smutku, bo przecież znowu czeka je rozstanie. musiało być ciężko. Davidowi pewnie też. zobaczymy co tam będzie dalej. życze weny i pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, komplikuje sobie życie ta nasza Paula, komplikuje. Wszyscy(no prawie, bo ta najważniejsza osoba chyba nie) wiedzą, że dziewczyna kocha Davida. I co? Paula zamiast teraz, gdy miała okazję się z nim spotkać, tak po prostu się przed nim schowała, eh.
    Pytanie tylko, czy ona kiedykolwiek zdecyduje się z nim spotkać i czy kiedyś, w odległej przyszłości wyzna co do niego czuje?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewidentnie widać, że Paula rani sama siebie. Jest jej cholernie ciężko, ale za nic nie chce pogadać z Loczkiem, uparciuch z niej. Wydaje mi się, że jednak nie da rady tak zbyt długo funkcjonować i się przełamie, przynajmniej mam taką nadzieję. Ta dziewczyna zasługuje na szczęście, ale sama sobie komplikuje życie na własne życzenie.
    Czekam na kolejny i przepraszam, że nie było mnie tyle, ale musiałam przemyśleć kilka spraw.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest uparta, ale też Loczek się nie popisał. Przez długi czas ją zwodził a teraz się obudził. Nie mniej jednak Ludy ma rację, Paula nie powinna odsuwać się od znajomych tylko dlatego, że beznadziejnie kocha Davida. Musi walczyć!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moge uwierzyć w to, że przez całe mistrzostwa się nie widzieli. Przecież to katorga. Ona się sama krzywdzi, przecież mogła by spróbować powiedzieć mu co do niego czuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń