A więc nadchodzi dzień twoich urodzin. Szykuje się melanż stulecia. Bardzo dobrze. Rób sobie, co tylko chcesz. Mnie to mało interesuje. Ja muszę ci jedynie złożyć życzenia.
- David... - pukam do drzwi twojego pokoju.
Zbliża się godzina dziesiąta, mógłbyś już wstać. Ale nie. Tobie się nigdy nie chciało nastawiać budzika na chociażby ósmą. Więc tym bardziej nie teraz, kiedy masz kontuzję i nie wybierasz się na trening. Ale zaraz - przecież za chwilę przyjdzie Emily i zastanie cię w samych bokserkach. O nie! Na to to ja na pewno nie pozwolę.
- Wstawaj, śpio...chu - wparowuję do twojego pokoju, z rozpędu dokańczając rozpoczęte zdanie.
Bo ty już wstałeś. I to ja, nie Emily, zastaję cię w samych bokserkach.
- Czyli już nie śpisz...
- Jak wiii...dać - ziewasz rozdzierająco. - Stało się coś?
- Eee... co? Nie. Nic. Obudzić cię chciałam - człowieku, ubierz ten pieprzony podkoszulek, bo się skupić nie mogę.
- Aaa... No to się spóźniłaś chwilkę. Ale za to możemy sobie zjeść jakieś sympatyczne śniadanko, hmm?
- No... możemy.
- Okej, daj mi pięć minut. A! - zatrzymujesz mnie jeszcze. - Nie obraziłbym się na jajecznicę.
Pochłaniasz jajecznicę. Jajecznicę, trzy bułki z szynką, dwa kubki kawy i kawałek - tfu! - kawał szarlotki. I jak to jest możliwe, że ty masz takie boskie ciało?
Dobra, nieważne. Zajmijmy się prezentem, bo zaraz tu ta lalunia przyjdzie. Kurde, ja właściwie do niej nic nie mam, nawet mogłabym ją polubić gdyby nie... No właśnie. Cholera.
Tak. No więc ja uznałam, że ty masz wszystko - a to, czego nie masz, to tylko dlatego, że nie chcesz, bo i tak cię na to stać. Więc zrobiłam kolaż zdjęć. Coś takiego bardziej sentymentalnego. Ty, ja, Abner, Oscar i Ludy. Ty lubisz takie rzeczy.
- Davidku... Zaraz wracam, okej? - mówię i wychodzę, a po chwili wracam z ogromną kartką z brystolu całą wyklejoną zdjęciami. Chrząkam i czekam, aż na mnie spojrzysz.
- Ponieważ właśnie przybył ci kolejny roczek, to chciałam ci złożyć życzenia. Żebyś był dalej taki zakręcony i zadowolony z życia jak jesteś teraz. Żeby z twoim kopytkiem było dobrze i żebyś wykurował się na Mistrzostwa Świata i potem je wygrał. A że jesteś już bardzo, bardzo stary, to mam dla ciebie prezent, który ci może trochę przypomni, jak to twoje życie do tej pory wyglądało. Proszę.
Bierzesz w ręce kolaż i szeroko się uśmiechasz. Oglądasz wszystko po kolei, po czym delikatnie odkładasz na stół.
- I jak? - pytam.
- To jest piękne. Dziękuję - szepczesz i mocno mnie przytulasz.
Tak, tak właśnie powinno być - mówi twoje serce. Słyszę dokładnie jego bicie przy swoim prawym uchu. Jest tak dobrze.
I wtedy rozlega się dzwonek do drzwi.
Cholera jasna.
Przecież wiadomo, kto to.
- Idę otworzyć - mówisz i rozluźniasz uścisk.
Po chwili słyszę w przedpokoju dwa głosy. Jeden ciepły, ukochany, drugi - szczerze znienawidzony. A potem po prostu idę na górę.
Dzień mija mi na nicnierobieniu. Wieczorem za to świetnie odnajduję się w roli odźwiernego. Chyba z pięćdziesiąt osób przychodzi na twoją imprezę urodzinową. A taka na przykład Emily jak przyszła rano, to została do teraz. A niech siedzi. Niech się tu nawet wprowadzi. Zaraz po mnie pusty pokój zostanie, to akurat w sam raz.
Podchodzę do stolika i robię sobie drinka. Akcję upijanie uważam za rozpoczętą.
Po jakimś czasie dosiada się do mnie Cesar Azpilicueta. Ja już z nim chyba kiedyś gadałam. Nie wiem zresztą. Wszystko mi się już myli. Zaczyna jakiś tani podryw, ale nie mam o to do niego pretensji. Każdy szuka drugiej połówki, no nie? Chociaż osobiście radziłabym mu zagadać do kogoś trzeźwego. Po jakimś czasie przepraszam go i idę na górę. Znaczy - wspinam się, wczołguję - jakkolwiek tego nie nazwiemy, w każdym razie udaję się do swojego pokoju. A potem kładę się na łóżku i zasypiam jak małe dziecko.
__________
Tracę ostatnio serce do tego opowiadania. Chyba dlatego, że tak im taki scenariusz wydarzeń zaserwowałam.
Kurcze też dostałam taki prezent na moje 18 urodziny i bardzo miło go wspominam. Zawsze jak patrzę na kolaż to buźka mi się uśmiecha, dlatego nie dziwię się, że David był zadowolony.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że on w końcu przejrzy na oczy i dostrzeże jej miłość:)
pozdrawiam:)
Ej, no! Króciutkie to takie i co ja mam Ci tutaj pisać, hm? Ach, miejmy nadzieję, że Paula jednak nie wyjedzie i nie zostawi tutaj naszego Davidka na pastwę losu tej, tej, tej.. Emily. Ugh, nie lubię tego imienia coś. ;d Hah, tak. Upicie się-najlepszy sposób na wszystko. A jak!
OdpowiedzUsuńhttp://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/
Świetny rozdział. David dostał super prezent, mam andzieję, że nie pozwoli Pauli wyjechać, no ; )
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na prolog, który pojawił się na moim nowym opowiadaniu o Juanie Macie, które jest w pewnym sensie moim podziękowaniem za to, co zrobił dla Chelsea. Pozdrawiam i życzę miłej lektury ; * http://final-farewell.blogspot.com/
Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem Davida. Czy on jeszcze nie zauważył jak wiele znaczy dla Pauli? Czy musiałaby skakać z mostu dla niego, aby to zauważył? Jest jeszcze trochę czasu, może się wreszcie obudzi, no David ej, obudź się ty zakręcony człowieku! Jeszcze ten przezent Pauli na jego urodziny, chyba nic bardziej trafionego być nie mogło, chyba często będzie patrzył na te zdjęcia, gdy pozwoli głównej bohaterce wyjechać. A może jednak nie pozwoli? Bardzo bym chciała, żeby do niego coś trafiło, ale to mężczyzna, przecież się nie domyśli tylko trzeba mu wszystko mówić wprost. Jeśli chodzi o Emily to bardzo za nią nie przepadam, no po prostu nie potrafię jej polubić.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to jest trochę krótki, ale Ty piszesz tak wspaniale, że chyba wystarczyłyby mi nawet dwie linijki, abym wiedziała jak bardzo przywiązałam się do tego bloga i jak bardzo mi się on podoba treścią jak i wyglądem ♥
Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
Jeśli Loczek od tak pozwoli wyjechać Pauli to będzie skończonym kretynem, idiotą, debilem etc. Dziewczyna podarowała mu idealny prezent, szczerze to sama chciałabym taki dostać.
OdpowiedzUsuńNiestety znam Twój ból, sama straciłam serce do wszystkiego, co piszę i nawet czasami zastanawiam się nad zakończeniem "swojej działalności".
Życzę jednak weny i czekam na kolejny!
Loczkowski dalej ma klapy na oczach, ale zawsze można pojechać do wulkanizator, wziąć koło i pierdolnąć go w czoło. Jeśli to nie pomoże, to ja już nie wiem! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
a ja jak zwykle... opóźniona. no, ale nic, kiedy indziej nad sobą poubolewam bo teraz poubolewam nad głupotą Davida. no co powiem, to powiem, jednak ja naprawdę miałam nadzieję, że w te urodziny coś się wydarzy. ;( coś to znaczy Luiz przejrzy wreszcie na oczy a tu nic. czekam na kolejny! ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że zbyt duża ilość alkoholu nie sprawiła, że pomiędzy Paulą i Cesarem do czegoś doszło, po później na pewno żałowałaby tego. I z niecierpliwością czekam na ogarnięcie się Davida...
OdpowiedzUsuń